Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

W dali szumiało coś, jeśli nie ciągle, to jak burza momentami.
Byłże to wicher, który się zrywał i ustawał? — Nie...
Natężoném uchem wsłuchując się Kalikst... mylił się może... zdało mu się, że zdala — usłyszał wystrzały...
Krew uderzyła mu do głowy...
Miałożby powstać miasto? miałażby nareszcie wybić umówiona godzina?
Ciągle wytężając zmysły wszystkie, wstrzymując oddech — Kalikst słuchał... śledził... Ile razy na chwilę przycichło — tracił nadzieję, gdy znowu zawrzało — odzyskiwał ją...
Pożar? powstanie? burza?.. pytał się — nie umiał odpowiedzieć sobie...
Wkrótce jednak ustała wątpliwość wszelka — krzyki wyraźne, gwałtowne oznajmywały, że coś wybuchło w mieście. — Co? jak?. Byłli to zwycięzki ruch powstańczy, czy zemsta krwawa za poryw niedołężny, zgnieciony i rozbity?.. Któż to mógł odgadnąć?
W razie nieszczęścia rozjuszone żołdactwo mogło się najłatwiéj rzucić na więzienia — i pomścić rzezią na bezbronnych... Na tę myśl — wszystko w nim zawrzało. — Nie było nawet czém i jak stoczyć walki.. i okupić życie...
Słyszeć wrzawę bojową i siedzieć zamkniętemu, nie mogąc ani się rzucić w pomoc drugim ni bronić samemu — mogłoż być co okropniejszego? Im bardziéj wzmagała się wrzawa, krzyki, strzały, tentent przelatujących jakichś oddziałów... tém rozpaczliwsze stawało się położenie.
Każda sekunda stawała się wiekiem.
Kalikst przypomniał sobie pierwotny program powstania, który przed jego uwięzieniem był kilkakrotnie rozstrząsany — usiłując z jego pomocą odgadnąć, co się dziać mogło w mieście. Ale godzina była późniejsza, a w planie więzienia zarówno jak Arsenał i Bank stały pierwsze... Dotąd już oddział jakiś, najprawdopodobniéj