Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

Jedno nic naówczas — mogło pochylić szalę na stronę... niespodzianą...
Ale téż z każdą minutą zapał garstki udzielał się szerszym kołom, rósł, szedł jak pożar wśród posuchy, obejmował tych, co przed godziną wierzyć weń nie chcieli.
Gdy się to działo w mieście, stary major Rucki, nie wiedzący o niczém, poszedł był tego dnia właśnie do teatru Rozmaitości, gdzie pomiędzy innemi zdala i barona Chłopickiego zobaczył. Zaledwie się widowisko rozpoczęło, gdy Zajączkowski, komendant odwachu na Krakowskiém, i Józef Dobrowolski wpadli z dobytemi szpadami wołając, że Moskale Polaków wyrzynają.
Straszliwy rozruch wszczął się w teatrze. — Rucki z innymi wybiegł na ulicę... Nie mógł pojąć, co się działo, nie wiedział, gdzie się obrócić, i przedarł się, przysłuchując popłochowi, strzałom, przelatującym konnym i powozom, do swojego domu Gerlacha...
W starym żołnierzu krew kipieć zaczynała, lecz ani jego dłoń się na wiele przydać mogła ani wiedział, dokąd się obrócić. Dopadłszy do bramy, kazał ludziom być w gotowości jak do drogi, spakować rzeczy, a sam, chwyciwszy pałasz, z którym jeździł zawsze, drzący został w podwórzu. Tu nadchodziły przez różne usta najróżniejsze wieści. Pogłoski jedne od drugich dziwniejsze, wypadki najdziwaczniéj wymyślone, postrachy osobliwe krzyżowały się i zbijały wzajemnie... zostawiając po sobie niepewność... co w istocie działo się i stało...
Starzec już chciał sam puścić się na zwiady, gdy Ludwik, wysłany z pod arsenału na Pragę, zboczył do niego oznajmiając mu, jak rzeczy stały, a razem donosząc o rannym Kalikscie... którego razem z jego — oswobodzicielem nieznanym zaniesiono na ulicę Święto-Krzyżką....
Ojca starego tam — a nie gdzieindziéj powoływał obowiązek.
Nie wiedział on, dla czego Kaliksta zaniesiono do tego ohydnego domu... spieszył tém bardziéj... że