W tych to czasach grozy i trwogi — w spokojnéj kamieniczce przy ulicy Świętokrzyżkiéj panna Julia godzinami zadumana grywała na fortepianie, pani Małuska odmawiała pacierze, Noiński bóty szył dla podchorążych i oficerów a Aramowicz stołki i stoliki ciosał równie dla gwardyi rosyjskiéj i dworu w. księcia, jak dla ludności stolicy.... Tu w warsztatach rzemieślniczych nie wiedziano o Bożym świecie, prócz że kto czapki w ulicy nie zdjął przed w. księciem, ten szedł pod Orła Białego. Nie śmiał się chłopiec idący z bótami zatrzymać naprzeciw Saskiego placu, gdy się odbywała parada, bo kto wie, co go tu spotkać mogło.... Były godziny, w których znajdowania się na ulicy unikał każdy.... Wiadomą była anegdota o owym szlachcicu-staruszku, który się rewii niedaleko stojąc od Konstantego przypatrywał i sam zażywając tabakę księcia nią poczęstował, za co poszedł do kozy....
Z zimną krwią szlachcic po téj łaźni, wróciwszy do domu powtarzał, iż się nauczył, że zbytek grzeczności może mieć złe skutki.
W uliczce było spokojnie, dzieci mogły się u wrót zabawiać bez obawy katastrofy. Rzadko tędy przeleciała urzędowa figura... jedna z tych, które szepcząc pokazywano sobie palcami.... Mieszkańcy dolnego piętra, chociaż ich żywot i sprawy Brennera dosyć zajmowały, w końcu się z niemi oswoili, wytłumaczyli téż sobie samotne dosyć i ciche znajdowanie się na strychu pana Kaliksta. Patrzeli już nań przez rok cały. On także wchodził i wychodził o godzinach oznaczonych dosyć regularnie, kłaniał się wszystkim grzecznie, nigdy z nikim o nic nie miał sporu, choć dzieci zapuszczały mu się podedrzwi, hałasując, jakby go wyzywały — i miał tu sławę bardzo porządnego młodzieńca.... W pierwszych miesiącach nawet mieszkańcy pierwszego piętra wcale go nie widzieli a pani Małuska miała sobie opisanym tylko przez kucharkę i Agatkę....
Tan Kalikst nie wyglądał na biuralistę, choć służył w komisyi skarbu i gorliwie w niéj pracował. Nudne to zajęcie u stolika nad papierami urzędowemi jeszcze