Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

Stanąwszy przy Kalikscie, chwytając rękę wyciągniętą ku sobie, stary rozpłakał się głośno i, nie mogąc powstrzymać, zapomniawszy o ranach, porwał go i uścisnął...
Z pochyloną na piersi ojca głową — Rucki omdlał.
Rzucono się go trzeźwić. — Major padł na krzesło i łzy mu płynęły, których oczy jego dawno nie znały...
Zaledwie oprzytomniawszy Kalikst się zerwał wołając...
— Ojcze! wszak przy nas zwycięztwo?
Na to pytanie stary odpowiedzieć nie umiał, nie śmiał zaprzeczać, skinął głową.
— Winienem moje oswobodzenie... Brennerowi — dodał żywo Rucki — walcząc przy mnie i ze mną był ranny...
Julia, która stała niedaleko, wśród ciszy — dodała poważnym głosem...
— Ojciec mój skonał przed chwilą...
Major podniósł się z siedzenia nagle, przystąpił do niéj i wzruszony, jakby chciał za posądzenie niesłuszne się wypłacić, przyszedł uścisnąć jéj rękę...
Kalikstowi usta się jakby uśmiechem otwarły.... Zamilkli wszyscy i Julia zwolna wyszła z pokoju.
W tym momencie właśnie nadszedł dr. Borzęcki powtórnie, znalazłszy jeszcze chwilę wolną czasu. Chciał opatrzeć bandaże Ruckiego, pospiesznie położone, a razem przynosił wiadomość, że nowy rząd został wybrany, Warszawa była w rękach powstańców a książę Konstanty z wojskiem usunął się do Mokotowa.
Major milczał, ani go to cieszyło bardzo, ani uspokajało o przyszłość; dopytywał tylko o syna, o którego wyzdrowieniu upewnił go lekarz, ręcząc, że nie ma niebezpieczeństwa... jeśli gorączka tylko przeminie spokojnie.
Stary nie chcąc być ciężarem domowi w żałobie, zażądał syna przewieść do siebie, okazało się to jednak na razie zupełném niepodobieństwem. Mowy nawet o tém być nie mogło. Małuska, jak umiała, ręczyła, iż tu na niczém zbywać nie będzie, i pomimo smutnego położenia,