Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

mieć się nie godziło, i gdy go przestrzegano, że wybrał złe miejsce — odpowiedział zimno:
Toute place est bonne pour se faire tuer. (Historyczne.)
Inni téż szli dla czci swéj, w imię obowiązku, bez wiary — ale nie było może i jednego człowieka, coby, choć na krótko, nie dał się unieść ogarniającemu wszystko zapałowi, coby się choć nie uśmiechnął i nie zapłakał z radości.
Ci sami, co dnia 29 listopada w nocy, przerażeni katastrofą, błagali o pokój i przejednanie — dziś stawali na czele, bili się, dzielili losy narodu — i gotowi byli dzielić klęski jego...
Chłopicki, który długo po wybuchu się ukrywał, Skrzynecki, co się ofiarowywował w. księciu na usługi, Zamoyski, co pragnął stłumienia rewolucyi, nie wahając się doradzać środków gwałtownych Konstantemu — stali w szeregach, ofiarowali życie z poczucia obowiązku, bez przekonania, że wywalczą lepsze losy. Powtórzyć to godzi się jako charakterystykę chwili i epoki. Cierpieć razem, walczyć razem, ginąć razem, było hasłem wszystkich z wyjątkiem tych, co nigdy do nikogo nie należeli, prócz własnego interesu, co w téj całości żywéj byli członkiem martwym i umarłym.
W ulicach brzmiały już pieśni nowe jak skowronki zwiastujące wiosnę, szczękała broń — w sercach rosły nadzieje.
I w kamieniczce téż wyglądało teraz inaczéj.
Pierwszy Aramowicz, co się lękał wprzódy nosa na ulicę pokazać, przypiął ogromną kokardę narodową i stał się najzapalczywszym patryotą. Cała czeladź jego poszła do wojska.
Wisus Józiek mimo łez mamy Matusowéj, u któréj był jedynakiem, uparł się — kopnął z domu i przyszedł na pożegnanie w takim paradnym mundurze, takim chwatem, z taką miną, iż, co żyło w domu, zbiegło mu się przypatrywać. Matusowa zobaczywszy, że z niego takiego żołnierza zrobiono, o mało nie zemdlała i z radości i ze strachu. Agatce biło serce okrutnie,