Oczyma łzawemi spojrzeli ku sobie. Kalikst wyszedł, ona padła na krzesło i modliła się po cichu.
Wojna! straszne słowo! Pożegnanie to mogło być ostatniém. Czuli to oboje.
Ubrana skromnie, zamknięta w domu, Julia żyła już tylko wiadomościami z placu boju. Kilka razy Kalikst zjawiał się wysłańcem w Warszawie, zdrów, wesół, ogorzały, roznamiętniony i najlepszych nadziei.
W parę miesięcy po ostatniéj bytności Julia odebrała od niego list. Był lekko ranny, miał przybyć dla wyleczenia się do Warszawy. Cięty był, jak pisał, pałaszem w rękę przez rosyjskiego dragona a choć rana nie była groźną, wymagała dłuższéj kuracyi. Na tę wieść i stary major się zjawił w Warszawie. Dumny był swymi synami obu. Wprost przyjechał do Julii, która go jak ojca przyjęła.
Nadjechał Kalikst blady trochę, z ręką na temblaku, ale wesół i szczęśliwy. Rana była daleko cięższą niż się z razu zdawało, pałasz sięgnął do kości, poprzecinał ścięgna, długo się leczyć trzeba było.
— Ojcze, rzekł, żeby mnie było komu doglądać, czy nie czasby się ożenić? Wszak nic nie masz przeciwko temu?
— A żeń się, żeń, odparł stary — choć takiemu inwalidzie żona... nie w porę.... Lecz jeśli ona ma ochotę przyjąć na siebie obowiązki siostry miłosierdzia, pobłogosławię chętnie.
Borzęcki, który był teraz lekarzem przy głównym szpitalu, życzył wziąć urlop i udać się za granicę... Żona miała doglądać walecznego kapitana, gdyż tego stopnia się dosłużył.
Cichutko rankiem odbył się ślub w kościele św. Krzyża, który dawał O. Porfiry w przytomności majora, brata pana młodego i szczupłéj garstki przyjaciół. — W kilka dni potém państwo młodzi razem z ciocią Małuską ciągnęli na spoczynek do Drezna. Tu ich zaskoczyła straszna wieść o wzięciu Warszawy, któréj nikt zrazu wierzyć nie chciał — aż póki przybywający tłu-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/155
Ta strona została uwierzytelniona.