go nie zgubiło, nie złamało, nie starło z jego twarzy świeżości młodzieńczéj, nie odjęło mu ani wesela ani energii. Miło było spojrzeć na niego, tak się w nim śmiała rzeźwa młodość, którą kołysze marzenie a żywią nadzieje.
Pan Bóg go stworzył raczéj na żołnierza niż na gryzipiórka, bo postawę miał rycerską, ruchy śmiałe, wzrok jasny, wyrósł bujno i widać w nim było potomka rodziny szlacheckiéj. Pan Kalikst Rucki w istocie pochodził ze staréj szlachty z Sandomirskiego, niemajętnéj teraz, ale nie tak zubożałéj, aby o swéj przeszłości zapomniała. Było ich dwóch braci, starszy o rok Ludwik znajdował się w szkole podchorążych, Kalikst rozpoczynał od bardzo skromnéj posady nadliczbowego zawód urzędniczy. Miał u góry protekcye, po których poparcia się spodziewał. Wolałby był nieskończenie zamiast téj służby wstąpienie do uniwersytetu, co się i jego bratu uśmiechało, ale ojciec, stary żołnierz napoleoński, tak rozporządził — musiano słuchać. Zrazu obu chciał oddać pod w. księcia, aby się tam karności nauczyli, potém Lubeckim zachwycony, Kaliksta na urzędnika przeznaczył....
Obaj chodzili wprzódy do liceum w Warszawie — mieli tu liczne znajomości — i — godzili się jakoś ze swym losem. Przynajmniéj po panu Kalikscie nie było widać, aby się nań uskarżał. Twarz miał wypogodzoną zawsze i uśmiechniętą. Trochę poeta, choć to się źle godziło z narzuconém mu powołaniem rachmistrzowskiém, wielki wielbiciel Mickiewicza i romantyków... czytywał wiele i w sporach ówczesnych literackich udział brał bardzo żywy, choć niewidoczny. W swojém mieszkanku na górce, jeżeli miał wolną chwilę, poświęcał ją tak samo jak panna Julia czytaniu książek, które najrozmaitszemi zdobywał sobie sposobami, często na kilka godzin tylko, bo kupować ich nie miał za co....
Naówczas połykał je chciwie i rozgorączkowywał się niemi do szału prawie.
Tam, gdzie na pierwszém piętrze mieszka piękna i muzykalna panienka a na górce tego rodzaju młodzian
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.