kich oczów lęka... Moja jéjmość, jak naprzykład, nieprzymierzając, kiedy mój stary buty szyje, nie tai się z tém, albo ten Aramowicz, co stołki kleci... wiadomo o tém całemu światu. A ten — służy nie służy?... handluje, szachruje — kto go wie! To prawda...
— Święta prawda, moja pani majstrowa. Albo to też, że do niego nikt nigdy, przenigdy nie przyńdzie? Wyńdzie rano, cały dzień go nie ma, na obiad, jak nie ma na swoję godzinę, przykazanie jest: nie czekać. Często powróci, kiedy my już do snu się bierzemy, tylko panna zawsze nie rozbierając się czeka na niego... a czyta... Przyleci, jakby się z ukropu, z przyzwoleniem wyrwał, zaraz do swojego biurka. Z kieszeni jakieś papiery powybiera i na klucz zamknie.
— Co jéjmość mówi? papiery? nosi papiery? przerwała szewcowa.
— A jużci! pełny kieszenie! a tak o nich pamięta — jak oka w głowie pilnuje. Hnet do biurka i traf — zamknie. Raz, jedyny raz się tak przydarzyło, że w surducie czegoś był zapomniał, powiadam majstrowéj, z pozwoleniem w jednéj koszuli wyleciał do sieni zaraz, aby tego papieru dostać. A blady był — trząsł się, aż strach.
— Proszę ja kogo, moja jejmość — odezwała się Noińska — to jużci nie bez kozery... pewnie co papiery ważne być muszą.
Schyliła się do ucha kucharki.
— Ja powiedam jejmości — bywałam w Bywalicach... to nic innego, tylko wedle szachrajki z pieniędzmi, że na lichwę pożycza. Ale, jak to wilk koło domu owiec nie chwyta, to kiedy Matuszowéj raz pięćdziesiąt złotych było potrzeba — rozstąp się ziemia — a poszła go prosić — nie dał.
— Nie dał?!
— Nie dał! powiedział, czy to ja jaki procentnik, kapitalista? a u mnie zkąd pieniądze mają być? Chciała Matuszowa zastaw dać, to się jeszcze ofuknął i drzwiami trząsł. Dopiéro nazajutrz Małuska niby to ze swoich pieniędzy dała jéj na dwa tygodnie przez procentu....
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/26
Ta strona została uwierzytelniona.