Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

dzieli wszakże jedno — ruch, który umysły z uśpienia budził i zbytnio ludzi ożywiał, śmiałość pewną i niezależność.... Było nieco rewolucyi w romantyzmie — a wyznawcy jego składali się z żywiołu nienawistnego księciu, który tylko pod karabinem i pod pałką chętnie młodzież oglądał....
Policya więc czuwała tak samo nad kawą literacką, nad wieczorkami literackiemi po domach, nad redakcyami pism najniewinniejszych — jak nad najpodejrzańszemi ogniskami.
W kilka dni po widzeniu się z panną Julią na wschodach Kalikst, który lubił się przysłuchiwać rozmowom o literaturze i uczyć ze sporów, jakie się niemal zawsze wywiązywały, wieczorem poszedł na kawę. Znał parę osób należących do literackiego grona i przypuszczanym był do niego, choć się wśród tego grona bardzo skromnie znajdował. Tu się było można dowiedzieć zawsze o nowo ukazujących się i obiecujących książkach, o losie pism i dzienników, które zakładać myślano.
Co do politycznéj prasy, téj rozwinięcie się było zupełnie niemożliwém w owéj chwili — myśleć o niém nawet nie śmiano, z tém większym więc zapałem rzucano się ku literackim projektom, do których na chęciach i pragnieniach nie zbywało... ale na środkach. Gorąca młodzież cała niemal była — zależną i ubogą, a mecenasi starsi liczyli się do obozu przeciwnego.
Pomimo kilku pisemek potrzeba literackiego zbiorku uznaną była powszechnie. W nim i utwory nowe i polemika o nie mieścić się miały. Niestety — na to pismo tak pożądane brakło nakładców i funduszów. Stósunkowo rozpowszechnienie naówczas było niewielkie, po wsiach czytano po francuzku albo nie czytano wcale, prenumeraty wozili apostołowie narzucając ją stękającym na podatek, pismo więc musiało mieć mecenasów i utrzymywać się ofiarami, o swéj sile stać nie mogło.
Szło téż o określenie programu a tu jedni stawali na krańcach do walki, drudzy z Brodzińskim żądali eklektyki i przejednania, nie potępiając nikogo.