Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

Wstrząsł się cały. — Tego niepodobna było przypuścić! Takie udanie stałoby się zbrodnią. — Jak obłąkany począł iść, nie patrząc, ciągle się dając potrącać...
Był wieczór... Nie chciał powracać do domu, ażby ochłonął z tego strasznego wrażenia... Szedł tak z głową spuszczoną, gdy — Dobry wieczór, panu! — cichym wyrzeczony głosem — obudził go a raczéj przestraszył tak, że odskoczył na krok.
Julia go właśnie, śmiejąc się i witając ręką, mijała. Za nią szła jak zwykle Agatka, niosąc nuty, bo wracano z jakiéjś próby. Dua na dwa fortepiany...
Kalikst odkłonił się grzecznie, na twarzy jego widać było takie pomięszanie i cierpienie, taki ból wewnętrzny, że Julia postrzegłszy to, niespokojnie się doń zbliżyła.
— Co panu jest? Chory pan jesteś?
— Tak — w istocie — trochę mi — nie dobrze — słabym głosem rzekł Kalikst. W istocie... doznałem tak przykrego wrażenia...
Julia westchnęła...
— Nie śmiem spytać... nie potrafię go pocieszyć... odparła — i ciszéj dodała:
— Nie idziesz pan do domu?
— Sam doprawdy nie wiem — rzekł wahając się Kalikst — ale wtém spojrzał na Julią, czysty jéj wzrok spotkał się z jego oczyma, i postanowił jéj towarzyszyć.
— Ma pani słuszność, bolów lepiéj jest na świat nie wyprowadzać — i z niemi skryć się w domu — ale pozwoliż mi pani towarzyszyć sobie?
Julia dała niemy znak przyzwolenia... Jakiś czas nie odzywając się do siebie szli daléj.
— Wstyd mi doprawdy — przerwał w końcu milczenie Kalikst — że tak nie męzko jestem wrażliwym... Nie prawdaż, żem się pani musiał wydać dziecinnie słabym?.. Mężczyznie nad słabość i brak energii trudno cięższego uczynić wyrzutu. Naszym obowiązkiem mieć siłę. — Lecz, muszę się pani wytłumaczyć choć trochę. Wiadomość o plamie ciążącéj na rodzinie, która mi jest drogą... dla któréj...