Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

ochoty wracać do domu... Dom ten stał mu się strasznym...
Panna Julia wzruszona także wracała, jakby ją samą co dotknęło.
A jednak wcale nie wiedziała o tém, jaką sławę nieszczęsną miał jéj ojciec. Przenikliwa, domyślała się może czegoś, przeczuwała coś podobnego; tknęło ją to, co powiedział Kalikst, chociaż sama nie wiedziała, dla czego tak silnie została dotkniętą.
Bywają przeczucia... Zasmucona, znękana weszła do domu i ciotka, która ją czule uścisnęła w progu, spostrzegła zaraz w niéj jakąś zmianę.
— Co ci to? zapytała troskliwa.
— Nic mi nie jest — ot, tak — doprawdy, sama nie wiem, dla czego zrobiło mi się smutno, dziwnie.
— Ale możeż to być bez przyczyny?
— Właściwie nie ma żadnéj, niech ciocia wierzy.
Rozeszły się tak, ale pani Małuska śledziła siostrzenicę z daleka i coraz mocniéj się przekonywała, że jéj coś na sercu ciężyło. Julia chodziła po pokoikach, brała i rzucała nuty, zamyślała się, stawała, siadała, — słowem, była widocznie nie swoją.
Brenner zazwyczaj wracał późno, trafiało się jednak, że się zjawiał wieczorem na herbatę. Tego dnia wszyscy się ucieszyli, posłyszawszy głos w przedpokoju, córka wybiegła go powitać. Wracał chmurny i milczący, uściskał córkę, poszedł zaraz do swojego biurka, zapowiadając, że ma wiele do czynienia, i zamknął się w pokoju, kazawszy podać lampkę. Tymczasem przygotowywano herbatę. Gdy ta była gotową, poproszono radzcy, który papierów nie pochowawszy wyszedł. Zakłopotany był, zadumany, czoło miał zmarszczone i usta zacięte. Napróżno Julia starała się go rozweselić — i on był jakby czémś zgryziony a nie swój.
Wśród herbaty pani Małuska wyszła, Brenner popatrzał na córkę i zbliżył się do niéj.
— Mam ci coś powiedzieć, odezwał się. Julia zwróciła się ku niemu.