Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

Jeśli się spotkacie znowu, proszę go zbyć grzecznie i nie dać mu się przeprowadzać.
Julia zamilkła zupełnie, rzuciła się w głąb krzesełka, smutna widocznie. Brenner niespokojnie patrzał na nią, ale już nie wrócił do tego przedmiotu. Siedzieli milczący, gdy dzwonek poruszony gwałtownie u pierwszych drzwi nastraszył pannę Julią, tak że krzyknęła. Wkrótce potém usłyszano żywe gadanie i spór z kucharką, — jakiś nieznajomy mężczyzna wszedł bez ceremonii do salonu. Słusznego wzrostu, niemiłéj twarzy, nawet sobie nie zadał pracy zrzucenia płaszcza wojskowego, jak się zdawało, w przedpokoju — a czapkę dopiéro zobaczywszy kobietę zdjął zwolna.
Panna Julia spostrzegłszy go natychmiast wyszła szybkim krokiem, Brenner zerwał się z kanapy i niespokojny wybiegł przeciw przybyłemu. Oba razem, szepcząc coś, weszli natychmiast do gabinetu, słychać było rozmowę żywą, gorącą, i nie upłynął kwadrans, gdy nieznajomy razem z gospodarzem, który się do wyjścia przygotował, na prędce wyszedł z mieszkania.
W progu zaledwie miał czas szepnąć kucharce — Niech panna w gabinecie sama lampkę zgasi i zamknie.
Nie dokończona herbata została na stoliku. Brennera już nie było. Panna Julia, chociaż się nadzwyczaj spiesznie oddaliła, nie spojrzawszy prawie na przybyłego, doznała bardzo przykrego wrażenia, dostrzegłszy, jak ciekawie on w nią wlepił oczy. Było to wejrzenie starego rozpustnika, cyniczne, obrażające niemal. Jeden błysk tych oczów starczył za obelgę. Śmiałość, z jaką wszedł do salonu, postawa, spojrzenie, wszystko w nim wskazywało jakąś osobę wysoko położoną i mającą władzę nad Brennerem. Było to prawie bezprzykładném, by ktoś podobny zajrzał do kamieniczki na Świętokrzyżkiéj; można więc wyobrazić sobie, jakie to wrażenie zrobiło na dole, gdzie stała Noińska i cała gawiedź.... Majstrowa przeprowadziła oczyma słusznego mężczyznę i przysięgała się potém, że musiał być — jednerał.