Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.

spać położyć. Czekano, aliści Brenner wróci. Panna Julia dostała gorączki. Ile razy znużona ciągłym płaczem zamknęła powieki, zrywała się z krzykiem, łamała ręce i powtarzała ciągle — A! ja nieszczęśliwa! Małuskiéj już najrozmaitsze myśli przychodziły, chciała dopytać u siostrzenicy coś, wywołać zwierzenie, Julia trzęsła głową — nie odpowiedziała nic — prócz że była najnieszczęśliwszą.
Godziny upływały powoli. — Północ, druga, trzecia, czwarta... — naostatek i na dzień się zabierało a Brenner nie powracał.
Około piątéj zaturkotała dorożka i zatrzymała się u bramy. Małuska wybiegła na dół wschodów. Obaczywszy ją Brenner się uląkł.
— Nieszczęście! mój radzco! nieszczęście! a my tu w domu same baby... nie wiedzieć co radzić... Julka nagle zasłabła... po wyjściu waszém weszła do gabinetu po lampę... i nie wiem, co się stało. Znaleźliśmy ją omdlałą, leżącą na ziemi.
Brenner, który jedyne dziecko nad życie kochał, nie odpowiadając ani słowa, rzucił się na górę... wprost do łóżka choréj. Tu, widok jego zamiast uspokojenie przynieść wywołał kryzys gwałtowną. — Ujrzawszy go Julia, zakryła sobie oczy i zemdlała znowu...
Brenner stał nad nią jak trup... On także zdawał się tracić przytomność... Małuska go targała za ręce... nie rozumiał, co do niego mówiła. Pobiegł do gabinetu, a dzień już dozwalał tam rozeznać wszystko — zatrzasnął drzwi za sobą.. Kucharka słyszała, jak z pasyą biuro zamykał... i biegał po izdebce. Wkrótce potém wrócił do córki. Posłano po Borzęckiego. Stan Julii się pogorszył...
Bieganie po domu, ruch, niepokój, wołanie ujść nie mogły uwagi mieszkającego na górce. Nad ranem po bieliznę na strych biegła kucharka, gdy Kalikst drzwi otworzył, pytając się, czy się co u nich nie stało?
— A! to pan nic nie wie! poczęła żywo jejmość — ta to istorye, proszę pana... trajedye, proszę pana...