— Jedno nie przeszkadza drugiemu — odezwał się Borzęcki. Daj mi fajkę, jeśli masz i — idę, bo mam innych chorych.
— Czy panny stan niebezpieczny? — zapytał Kalikst...
— Albo ja wiem! wetschnął doktor. Z nerwami jak z waryatami nigdy wiedzieć nie można, co nas spotka... może być — nie — i może się stać co najokropniejszego. Jeszcześmy do tego nie doszli, aby ich drogi módz naprzód wyznaczać. Wedle wszelkiego podobieństwa, jeśli przyczyna ustąpi, młodość zwycięży, zdrowie wróci... Ale młodość téż ma to do siebie, że silniéj przyjmuje wrażenia. Wszak się w pannie nie kochasz przecie? śmiejąc się spytał Borzęcki.
— Nie — odparł Kalikst — chociaż przyznam ci się, że jest — niebezpieczną.
Borzęcki wstał ziewając. Z kościoła Św. Krzyża dolatywały głosy dzwonów, miasto się ruszało, wozy turkotały, ulice na nowo żyć poczynały. Nowym Światem już gdzieś komenderowana szła w milczeniu konnica... z innéj strony maszerowała piechota, bęben się gdzieś odzywał z daleka.
Brenner siedział u łóżka córki, Małuska poszła się modlić — sługi były na dole.
Nagle Julia poruszyła się, podniosła, obejrzała dokoła, i ojca widząc przed sobą, oczy w niego wlepiła. Lecz nie był to ów wyraz jéj dawny, z jakim patrzała na rodzica — zdawała się nań spoglądać z trwogą... z podziwieniem, z wyrzutem... Brenner mimowolnie zmięszany spuścił oczy. Wzrok ten przeszył go boleśnie. Pochylił się ku córce, która się cofnęła nieco od niego. Jeszcze raz potoczyła wzrokiem po pokoju i cicho odezwała się głosem drzącym.
— Ojcze mój, nieszczęśliwy... ja wiem — ja wszystko wiem.
Tu zamilkła, bo płacz przerwał jéj mowę i głos przytłumił.
— Dziecku się nie godzi sądzić rodzica ani mu czynić wymówek, lecz ojcze mój! ojcze! dla czegoś mnie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/47
Ta strona została uwierzytelniona.