Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.

służę... Zginę — ale się oczyszczę... Nie opuszczaj mnie, nie gub... nie zabijaj...
Cichym szeptem zbliżywszy się do Julii zakończył z nią rozmowę Brenner. Córka się uspokoiła, płakała jeszcze, lecz leżała na poduszkach, nie okazując znaków zburzenia... Brenner powtarzał nad nią — Zginę, ale się oczyszczę...
Coś sobie przypomniawszy w téj chwili, pobiegł do gabinetu — przyniósł papiery, zaczął je pokazywać Julii, szeptać znowu. Zdawało się, jakby chciał dowieść, iż spełnił swe obowiązki w taki sposób, iż raczéj ocalał niż szkodził...
Czy panna Julia uwierzyła mu, czy się w istocie przekonała, iż nie tak był winnym, jak sądziła — to pewna, że znowu cichym szeptem długim zakończyli rozmowę i Brenner, pożegnawszy ją, sam spiesznie wyszedł z domu.
Julia dopiéro teraz po wyjaśnieniu jego usnęła a ciocia Małuska na palcach wszedłszy znalazła ją już głębokim snem ujętą.
Nakazano w całym domu milczenie... Brenner tymczasem biegł uliczkami bocznemi z papierami za surdutem do pałacu Kossowskich, w którym mieszkał jenerał Lewicki... Pomimo uspokojenia córki i przebytéj ciężkiéj z nią chwili stary zaledwie iść mógł, tak jeszcze czuł się poruszonym, osłabłym. Nie mógł się znać uwolnić od obowiązku... Tyłem dostał się, — zataczając jakby pijany, do prywatnéj kancelaryi jenerała...
Tu w téj chwili nikogo nie było oprócz owego sławnego pijaka Charłampowicza, który zwykle raporta do w. księcia przepisywał. Ponieważ już od dni kilku Charłampowicz ciągłe był pijany tak, że przepisywać nie mógł, tego dnia grubym sznurem przywiązany był za obie nogi do stolika... Sznur zaś tak misternie na jakieś węzły był splątany, że choćby go mógł rozwiązać, nie potrafiłby potém spętlić podobnie. Charłampowicz blady, przepity, cuchnący wódką, ze czkawką, siedział nad papierem i ze złością ale z wprawą raczéj dosko-