Przy ulicy Świętokrzyżkiéj, w domku murowanym niepozornym, o jedném pięterku z poddaszem, ze staroświecka wyglądającym, na dole mieszkał szewc Noiński, zwany kulawką z powodu, że mocno na lewą upadał nogę, z drugiéj strony stolarz Aramowicz, na górze całe niewielkie piętro zajmował pan Brenner. Na tyłach mieściła się Matusowa, która handlowała ogrodowiną i siadywała z nią na Starém mieście w straganie, a naprzeciwko Aramowicz miał skład drzewa i część warsztatu. Na poddaszu, które stanowiło małe kawalerskie mieszkanko o dwóch pokoikach nie wykwintnych ale czystych i zacisznych, od św. Jana roku zeszłego wkwaterował się był młodzieniec, służący w biurze komisyi skarbu, którego nazywano Kalikstem. Cała ludność małéj kamieniczki téj znała się i była z sobą, nie wyjmując stróża zajmującego in ultima Thule, na samym tyle ciupek parę — w niemal przyjacielskich stósunkach.
Stróża mianowano Dygasem i musiał się jakoś podobnie zwać w istocie, chociaż go poufale wabiono téż na pana Lasantego — co zapewne od Kalasantego pochodziło.
Jest jakiémś prawem téj poczciwéj natury, która wie, dla czego to robi — że ubogim rodzinom nigdy na dzieciach nie zbywa. Bogatym często się ich dochować trudno, biednym przychodzą niespodziewane i, choć się