— Cóż to ty? ożeniłeś się? kiedy? córkę masz czy syna? — spytał.
— Byłem żonaty, żona mi rychło zmarła, mam córkę, anioła — kocham ją nad życie... Od wczoraj mi zachorowała z rozpaczy, dowiedziawszy się, komu ja i jak służę — niech licho ich porwie... dziecko mi droższe nad wszystko. Rzucę... wyjadę, ucieknę...
— Albo to cię twoje kochane kacapy puszczą tak łatwo, odparł ksiądz. Mój kochany — grzech ciągnie pokutę za sobą; nie myśl, aby ze złém tak się było łatwo rozstać, jak się zdaje. Smoła przylega do człowieka. Ta to, mosanie, i Twardowski, o którym jest legenda, że djabłu duszę zapisał, pożałował potém tego, a no z pazurów grzechu, z łap szatańskich i et-cetera... nie łatwo się wydobyć...
Brenner się za głowę pochwycił.
— O nieszczęśliwa dola moja! — zawołał — jeśli dziecię stracę, sam sobie życie odbiorę... Na co mi ono? do czego? Dla niéj żyłem...
Jęczał tak, Bernardyn słuchał...
— Co pomoże lamentować, odezwał się — albo co ja i mogę radzić? ja? mnich, siedzący w celi. Tobie bo się w głowie przewróciło!
— Nie — rzekł Brenner — ty — to nie może być, ty się z patryotami musisz znać, tyś zawsze był zagorzałym... nie podobna, abyś z młodzieżą stósunków nie miał...
Bernardyn począł, chodząc po celi, śpiewać..
I głową kiwał. Stanął potém przed Brennerem i otworzywszy tabakierkę poczęstował go tabaką...
— Masz mnie za okrutnego symplicyusza, bracie, odezwał się, karmiąc takiemi anegdotkami o skrusze.. o poprawie, o córce.. aby mnie muchy z nosa ciągnąć!
Ale u mnie i w klasztorze much nie ma, tu nic nie wyciągniesz.
Albo to Bernardyni do tego przeznaczeni, aby się w patryotyzmy bawili! Nasza rzecz zmyć głowę grze-