Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

urośli na wodzów ducha i pieśniarzy narodu... widać było...
Któżby się przyszłego poety, „Ducha od stepu“ i „Przenajświętszéj rodziny“ domyślił w młodym, pełnym życia, rozpoczynającym je dopiéro, rozmarzonym jeszcze i całą piersią oddychającym Ukraińcu, który był jedną miłością i pieśnią, — jedném westchnieniem do ideałów — w czarnowłosym Stefanie, którego wejrzenie tak było przenikające, autora „Wieczorów pielgrzyma“ a w bladym, opryskliwym, dowcipnym, śmiałym Michale autora „Literatury i Krytyki.“ Byli oni tam wszyscy i wiele innych pełnych nadziei. Z wesołą myślą a z powagą rozpoczęła się uczta, z razu miarkując słowa i oglądając się nieco na figury półurzędowe i na takich trochę długojęzycznych, jak redaktor Kuryera, który także się tu wcisnął — lecz z pieczystem i po kielichach wszyscy się zapominać zaczęli!! Mówiono o wszystkiém, niejedno dwuznaczne słówko prysnęło, niejedna anegdotka złośliwa obiegła koło.
Szczególna rzecz! Pod naciskiem tego despotyzmu, co tchnąć nie dawał prawie, przy niebie na pozór tak chmurném, jakąś nadzieją, jakąś wiarą, jakąś niemal pewnością lepszego jutra wszystko dyszało. Niktby był może nie umiał się wytłumaczyć, na czém pokładał nadzieje — płynęły z powietrza, oddech wiosny jakiéjś zalatywał...
Być może, iż świeża jeszcze wieść o rewolucyi we Francyi tak rozgrzała Polskę. Znamy z dziejów ten dziwny fenomen sympatyi naszéj dla kraju, który tylekroć zawiódł miłość naszą i zapłacił ją zimném szyderstwem lub pogardą a jednak!! z tego przywiązania nic uleczyć nas nie mogło. Nawet okrucieństwo Napoleona I. i próbka w San Domingo, nawet rok 1812... Wierzyliśmy w miłość dla tego, żeśmy ją sami mieli. Było to zaślepienie...
W roku 1830 było ono stokroć więcéj spotęgowaném niż kiedykolwiek, rewolucya z chorągwią trójkolorową wywieszała też same zasady, — które na naszéj stały zapisane... Z dobrodusznością dzieci wierzyliśmy