biedactwo na nie często skrzywi, późniéj Bóg to obraca na dobre.... Tak téż w kamieniczce, o któréj mowa, dzieci i wyrostków było jak bobu.... Ani panu Dygasowi, ani pierwszemu piętru dogodnie z tém nie było, bo dzieci mają swe prawa i wiele téż bezprawiów wybaczać im trzeba. Dobywały się po wschodach bez żadnéj dobréj racyi aż na strych, zalatywały na tył, gospodarzyły w małym dziedzińczyku, a krzyk i wrzawa na dole były nie do zniesienia. Szewc Noiński oprócz tego miał dwóch urwipołciów na nauce, u stolarza był jeden szaławiła okrutny; Matusowéj Józiek nie lepszy był od innych.... Starzy żyli z sobą dobrze i przykładnie, ale młoda ta ludność darła często koty i guzy sobie nabijała okrutne.
Jedyną władzę i policyą dzierzył w swych rękach Dygas, człek stary, powolny, głuchawy i nie mający dosyć energii, aby zuchwalstwa téj gawiedzi poskromić.
Właściciel kamieniczki, który ją po żonie otrzymał i w niéj nie mieszkał, rzadko tu zaglądał i dowiadywał się tylko, gdy, uchowaj Boże, trzeba było zweryfikować jakąś nieodzowną reparacyą, zameldowaną przez Dygasa, — poprawę rynny, okucie okiennicy, odnowienie bruku i tym podobne.
Dla mieszkańców pierwszego piętra ludność zajmująca niższe sfery byłaby nieznośną, bo i szewc cały dzień stukał i stolarz kołatał i w bramie było zawsze jak na Zarwanicy, gdyby to nie byli ludzie cierpliwi na podziw i spokojni. Pierwsze pięterko nizkie, nieładne, od dawna nie odświeżane, w którém i drzwi się nie domykały i okna odstawały i podłogi a piece wiele pozostawiały do życzenia — zajmował p. Brenner z familią. Rodzina jego składała się z bardzo pięknéj córki, panny Julii, już rozkwitłéj i dorosłéj, i ciotki jéj wdowy, pani Małuskiéj.... Kucharka i małe dziewczę do pomocy były całym dworem....
Brenner, którego, nie wiadomo dla czego, nazywano panem radzcą, był człowiekiem już około lat pięćdziesięciu mającym, małym, krępym, podobnym do mnóstwa ludzi średniego wzrostu chodzących po ulicach. Poznać
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/6
Ta strona została uwierzytelniona.