Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/62

Ta strona została uwierzytelniona.

nazbyt poruszającéj nerwy — skazana więc była na książki same...
Siedziała dosyć smutną jednego wieczora przed herbatą, gdy usłyszała niespodzianie głos ojca przede drzwiami, wyszła na spotkanie jego i zdziwiła się niesłychanie, widząc go wchodzącego do pokoju z panem Kalikstem...
Brenner, dla dziecka powolny do zbytku, nie wiedząc, czém już je rozerwać, — spotkawszy sąsiada na wschodach, bez wielkiego namysłu zaprosił go do siebie... Kalikst się nieco zawahał, z zapałem jednak przyjął wezwanie, choć wiedział, kim był Brenner.
Julia go już tak mocno zajmowała, że o wszystkiém chciał zapomnieć, co ją otaczało. Oboje zarumienili się ujrzawszy, czego o mroku nikt dostrzedz nie mógł. — Kalikst wszedł dowiadując się o zdrowie i wyznając, że doktora o nie zapytywał.
Ciocia oczekująca w salonie, usłyszawszy naprzód głos, zobaczywszy potém to zjawisko wprowadzone przez Brennera — o cudo!! — o mało nie krzyknęła z radości i podziwu. Co się stało — nie mogła pojąć... Koniec końcem pan Kalikst był w salonie, został wprowadzony, znajomość z nim niejako urzędową sankcyą otrzymała. Pani Małuska po cichu dziękowała Bogu, a że inaczéj nie umiała, odmawiała, jak zwykła była w wielkich razach, Zdrowaśkę.
Zostali we troje, bo Brenner pod pozorem pilnego zajęcia przeprosiwszy gościa, poszedł do swojego gabinetu, a że w godzinę późniéj wypadł mu znowu interes, dla którego wyjść musiał z domu, stało się, iż Rucki niemal cały wieczór spędził w jedném tylko towarzystwie niezawadzającéj cioci. Rozmowa była niezmiernie ożywioną, przerwało ją trochę muzyki, którą, choć doktor zakazał, panna Julia sama sobie pozwoliła, gdyż była jéj — jak mówiła — zgłodniałą. Małuska późniéj ciągnęła pasyans na stoliku, młoda para chodziła rozmawiając długo, swobodnie. Kalikst pobiegł po książki na górę, przyniósł je i dopiéro koło dziesiątéj rozstał się z Julią.