o jenerałach jego, o Grabowskim, o Szaniawskim i innych nienawistnych osobistościach... Niemcewicz ze swojego Ursynowa przywoził do Warszawy dowcip... i częstował nim na ucho swych poufałych, a nazajutrz słówko skrzydlate, kolące jak strzała, rozbiegało się po całéj Warszawie.
W Belwederze nawet czasem wiedziano o nim, lecz starego zaczepiać i nie chciano i nie śmiano...
Niewyczerpany w opowiadaniach i anegdotach, — Niemcewicz był najmilszym w towarzystwie, ale już naówczas powtarzał się często a bardzo namiętne sądy i — prawdę rzekłszy, łatwowierność wielka, z jaką chwytał lada pogłoskę, czyniły go samemu sobie niebezpiecznym. Często téż osądziwszy kogoś za pospiesznie, musiał wracać potém do innego przekonania... Ale, że zapominał łatwo o tém, co mu się niedawno wymknęło, nie wiele go zmiana obchodziła.
Ojciec pana Kaliksta, stary napoleoński żołnierz, był z dawna Niemcewiczowi znajomym. Polecił mu był obu synów swoich i im téż przykazał, aby kiedy niekiedy mu się przypominali...
Rucki tak dawno nie miał zręczności być w Ursynowie, iż mając parę dni od pracy biurowéj wolnych — postanowił się tam udać.
Było to w poobiedniéj godzinie, staruszek rano wróciwszy z miasta, zjadłszy skromny ale starannie przygotowany obiadek w domu, siedział w chłodku z kilku znajomymi i przyjaciołmi, gdy pan Kalikst przybył się mu przypomnieć.
Niemcewicz zwłaszcza młodzież traktował poufale, z góry, po ojcowsku. Zrazu potrzebował się trochę namyślić, nim poznał Ruckiego, ale przypomniawszy sobie zaraz ojca i jego, wpadł w dobry humor i dowcipkować począł.
Anegdotki i słówka ostre sypały się jedne po drugich — śmiali się wszyscy serdecznie, lecz że w nich nie oszczędzano Moskali, oglądano się nieco po za siebie. Niemcewicz był niewyczerpanym, gdy opowiadać zaczął, umiał bowiem i zbierać plotki i doskonale je
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/69
Ta strona została uwierzytelniona.