Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

iż wróciwszy do domu, musiała się uczuć bardzo osamotnioną.
Pani Małuska, poczciwości kobiecina, złote serce, była, mimo zetknięcia się z dworem ks. Sanguszków, tak praktyką życia tylko nieco okrzesaną, tak naiwną i prostoduszną, iż z nią, prócz o upiorach, o odpustach, o kuchni i o pogodzie, mało o czém więcéj rozmawiać było można. Znała się téż nieco na medycynie popularnej; leczyła od bólu zębów, od róży (bardzo skutecznie), febry i reumatyzmów...
Sam Brenner w tych krótkich chwilach, które spędzał z córką w domu, nie okazywał téż wykształcenia zbyt wysokiego... Nie czytywał nigdy nic — wiadomości nie miał żadnych, oprócz Kuryerka Dmuszewskiego w domu nic innego nigdy nie było; ale żywego życia stósunki i sprężyny znał za to doskonale...
Z nim więc i z ciocią — nie wiele mogła panna Julia mieć przyjemności w rozmowie. — Natomiast zajmowała się bardzo wiele muzyką, któréj uczyła się od Elsnera, grała godzinami na fortepianie i niezmiernie wiele czytała.
W wyborze książek miała sobie zostawioną swobodę najzupełniejszą, tak jak w ogóle w całém życiu, bo ojciec i ciotka mieli nieograniczoną ufność w rozumie jéj i charakterze... Z pensyi rozmaite w mieście miała znajomości, do których wolno jéj było chodzić, przebywać, powracać, gdy się jéj podobało. Brała z sobą małą Agatkę, kazała jéj czasem przychodzić po siebie, a ciocia nawet nigdy jéj nie towarzyszyła...
Bardzo rzadko chyba któraś z towarzyszek odwiedzała ją i zabawiła godzin parę...
Panna Julia była dość słusznego wzrostu, postawy kształtnéj, rysów szlachetnych, miłą, ale może na swój wiek za poważną. Piękność jéj i świeżość w téj Warszawie, któréj na ślicznych twarzyczkach nigdy nie zbywało, mogła ujść oka, bo nie była narzucającą się i świetną — lecz zachwycała każdego, kto się do niéj zbliżył, kto ją poznał, posłyszał, komu się uśmiechnęła. Mimo powagi swéj i pewnego smutku, rozlanego na twa-