Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.

Kucharka smutna była jak noc... chustką ogromną zakryta szła posępna, nie okazując nawet najmniejszéj ochoty do konwersacyi.
— A cóż tam u was? — zapytała Noińska — coś w nocy... strasznie chodzili i gadali...
Kucharka pokiwała głową.
— Co! moja pani majstrowa — już ja ani mogę ani wiem, co gadać. Panna leży, ’dyby trup, chora; ojciec nie kładł się spać, chodzi jak waryat, Małuska klęczy, przed N. Panną zapaliła światło i szlocha a modli się... Wszystko przez to nieszczęście, co spotkało pana Kaliksta...
— Ale cóż jego spotkało? czy nie wiecie? jużci nie kryminał popełnił?
— Proszę mojéj majstrowéj, kto to może wiedzieć, pod te czasy — co się dzieje... Dosyć, że ten bez-nosy... kazał jego wziąć... A kogo oni wezmą — temu nie prędko dzień zobaczyć...
Słuchałam pode drzwiami, jak ojciec z panną rozmawiał — to nic nie zrozumieć... Wszystko się przeklinał na Boga, na świętych pańskich, że on nic nie winien — a panna Julia na ziemię padała a on ją podnosił... Strach brał... patrzeć, bo się chciała oknem rzucić, aż ją ojciec porwał i kląkł przed nią a począł modlić i prosić, że on to będzie się starał naprawić...
Abo ja wiem — kochana majstrowa — człek jak w rogu. Życie obmierzło — nic nie wiedzieć — a tylko słuchać, jak jęczą i płaczą...
Mówiły z sobą jeszcze, gdy po wschodach usłyszeli chód żywy, umilkły wnet, bo tuż szedł Brenner, czapka nasunięta na oczy, jak z krzyża zdjęty... nic nie widząc, nie patrząc, dopadł bramy i znikł. Kobiety za nim popatrzały, pokiwały głowami — i kucharka poszła po bułki a Noińska rozbierając, co słyszała, wróciła na łono rodziny, bo Frycek już siostrzyczkę czubił i okropny lament dawał się słyszeć u szewca a w strachu była, ażeby ojciec, pan Noiński, nie domierzył na synu sprawiedliwości pocięglem, miał bowiem ten zły zwyczaj, iż Frycka niemiłosiernie chłostał. Matka zaś