Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.

W warsztacie Aramowicza ile razy starszy czeladnik coś dwuznacznego powiedział, majster heblem walił w warsztat i nakazywał milczenie... Nadeszła noc i Dygas, który przez cały Boży dzień prawie był niewidzialnym, poszedł bramę zamknąć wcześniéj niż zwykle... I tego dnia nic go do rozmowy nie mogło skłonić, fajkę trzymał w zębach, cmokał a na nikogo nawet nie patrzał....
O losie pana Kaliksta i następnego dnia się nie dowiedziano, lecz zaszła okoliczność ważna.. Z południa przybiegł pan Ludwik, brat Ruckiego, ze szkoły podchorążych... którego znano z tego, że niekiedy odwiedzał Kaliksta..... Zdaje się, że musiał już coś zasłyszeć o losie brata i że się chciał ostrożnie przekonać, czy w istocie Kalikst został aresztowany... Spostrzegła Noińska przebiegającego pod oknem i poznawszy wyszła w bramę... ale nim robotę położyła, nim pospieszyła do drzwi, młody wojskowy spiesznemi krokami, po dwa wschody na raz robiąc, wpadł już był na pierwsze a potém na drugie piętro... Tu jednak nie zabawił długo, znać zobaczywszy pieczęcie... miał już dosyć i zbiegł pospieszniéj jeszcze niż wchodził... Noińska czekała na dole... i gdy ją mijał, skinęła mu głową, aby wszedł do nich... Obejrzał się chłopak do koła, nie było nikogo i wsunął się do izby... Majstrowa go z warsztatu zaprowadziła do swojego alkierza...
— Wszak pan brat pana Ruckiego?
— Tak jest — odezwał się Ludwik, który był zresztą tak podobnym do niego, iż pytanie prawie było zbyteczném...
Noińska głową pokiwała, westchnęła, rękami zakryła twarz i zaraz je założyła na piersiach...
— Przyszły te szelmy z policyi wieczór, strzęśli, zrewidowali het do najmniejszego kłapcia... pozabierali papiery...
Ludwik słuchał drząc i nie mówiąc słowa...
— A co się z panną dzieje!
— Z jaką panną?? zapytał zdziwiony brat... z panną?