wczorajszego zajęły ją całą... Gdy się zbudził i usłyszał ruch w kurytarzach, wszedł nie rychło posługacz i przyniósł mu śniadanie, rodzaj napoju, który się miał kawą nazywać, porozlewanego, rozbełtanego i kawałek bułki przemokłéj. Głód uczynił to znośném. Drzwi się zamknęły...
Około południa przyniesiono gorsze jeszcze i obrzydliwsze jedzenie... z którego mało mógł korzystać... Stróż wchodził i wychodził, nie mówiąc nic... Nikt téż się więcéj nie pokazał...
Kalikstowi zdawało się pierwszego dnia, iż natychmiast wzięty będzie na spytki, lecz często bardzo umyślnie opóźniano badanie, aby więźnia wprawić w ten stan rozdrażnienia i niepokoju, który go słabszym czyni...
Nazajutrz dzień cały spłynął podobnie... nie pytano go jeszcze...
Kalikst własnemi myślami, domysłami, przewidywaniami się palił i dręczył. Wzmagały się one co chwila, duch zrazu mocen, zaczynał tracić swą siłę i wątpić o sobie... wpływ zamknięcia, powietrza, jadła, milczenia, strachu — oddziaływał na ciało i duszę...
Trzeciego dnia około południa otwarły się drzwi znowu, dwóch żołnierzy w nich stało, kazano mu iść...
Kurytarzami, których drzwi pozamykane strzegły milczące szyldwachy, przejściami, izbami, doprowadzono go do rodzaju gabinetu. Otwarto drzwi, kazano mu stanąć u progu... W pewném oddaleniu przy biurze zarzuconém papierami siedział wojskowy w mundurze, okularach, z piórem w ręku... Z boku za stołem, zgarbiony z ohydną twarzą koloru piernika, wykrzywiony, cynicznie patrzący, rozpierał się jakiś pisarzyna, oczywiście przygotowany do prowadzenia protokułu...
Jenerał przy biurze zajęty, tyłem do okna, cały w cieniu, zaledwie był widzialnym, szerokie tylko ramiona, krótko ostrzyżoną głowę i jakieś rysy starte a niewyraźne dostrzegł obwiniony...
Dobrą chwilę trwało milczenie...
Nareszcie jenerał, rozpatrzywszy papiery, spojrzał ostro na więźnia i począł głosem suchym zadawać mu
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/98
Ta strona została uwierzytelniona.