Sam natychmiast popędził, nie żałując szkapy do Łowczego.
Od wyprawienia wychowanka z domu, Rogów dla starego Hińczy stał się nad wyraz smutnym. Łajał sam siebie, że się skłonił do niepotrzebnego kroku; miał urazę do księdza, który go ku temu skłonił: nie rad był wszystkiemu. Osmutniały, posępny, chodził z miejsca na miejsce stękając. Dworzanie i poufali patrząc na to, nic dobrego nie rokowali. W takiém usposobieniu zastał go powracający Kruk, a nim przebrawszy się, z oficyny przyjść mógł do dworu, trzech po niego posłańców wyprawił pan Łowczy: tak pilno mu się było o Marku dowiedzieć.
Kruk przybrawszy minę uroczystą, powoli rozpoczął relacyą. Nie miał sposobu zataić nic, ale starał się odmalować to po swojemu. Stary Hińcza był w zachwyceniu, w ręce plaskał, zrywał się mimo nóg chorych, śmiał się i wina kazał przynieść starego.
— Jegomość się cieszysz — dodał Kruk powoli — a ślepy jesteś, daruj, że to powiem, ślepy niepojętym sposobem. Wszak-ci to spisek pod bokiem waszym na Rogów, na spokój wasz się knuje: wychowaniec wiąże się z nieprzyjacielem. Starości-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przygody pana Marka Hińczy.djvu/128
Ta strona została uwierzytelniona.