Przygotowania Kruka długie nie były. Pierwsza jego wyprawa jako agenta tajnego, konna i incognito, już za wzór do drugiéj służyć nie mogła. Teraz wystąpić miał jako poseł pełnomocny wielkiego mocarstwa, jechał więc swoim ekwipażem czwórką koni z woźnicą i chłopakiem, z garderobą ad hoc i po pańsku.
Ledwie mu dał niecierpliwy Łowczy tchnąć, zjeść i kazał zaprządz, pędził go, ażeby natychmiast ruszał i polecił, jeśliby sprawa szła w przewłokę, umyślnymi posłańcami dawać znać do Rogowa.
Kruk instrukcye z zastrzeżeniem inwentarza przyjmował milcząco, ale w duchu sobie zupełną zastrzegając swobodę. Przy pożegnaniu jeszcze Łowczy mocno nalegał o powrót syna marnotrawnego, bądźcobądź; nareszcie czwórka pana Krukowskiego, zacięta raźno przez woźnicę, ruszyła od ganku, a Łowczy za nią krzyż nakreślił w powietrzu.
Wprost tedy ambasador udał się napowrót do miasteczka, tu już spodziewając się dostać pewnego języka o Marku. Nadzieja go nie zawiodła, zręczny wysłaniec w tropy pojechał za młodym podróżnym, o którym miał się przepytywać po karczemkach, na gościńcach i dotarł aż do promu pod Wólkę. Tu mu jak najuroczyściéj zaręczył współwyznawca ma-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przygody pana Marka Hińczy.djvu/132
Ta strona została uwierzytelniona.