Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przygody pana Marka Hińczy.djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.

Konferencya ogrodowa nie uszła baczności Starościnéj, nawet się poniekąd domyśliła o co chodziło: postrzegła list... dosyć jéj było tego, aby Kruka przybycie wytłómaczyć.
Dawszy więc zaledwie wypocząć Markowi, rozpoczęła manewra znowu, żeby się doń przybliżyć.
Kobiéta była, jak widzimy zręczna, śmiała, umiejąca chodzić około sprawy. Gdy tak zabiega, Kruk tymczasem z kwaśną miną podstąpił ku gospodarzowi.
Wszyscy byli nieco podochoceni, pora do nagłych wywnętrzań dobrze wybrana. Właśnie gospodarz obszedłszy gości i porachowawszy lampeczki, z pełną przystępował do Kruka, który przyjąwszy ją, odciągnął nieco Wojskiego na stronę.
— Wiesz co, panie Wojski — rzekł — mnie się zdaje, że chyba my z sobą bliżsi jesteśmy, niż myślicie. Powiedzcie mi, czy była Cibarzewska Maryanna za Krukowskim?
— Była... była: masz waszmość słuszność — namyślając się, odparł Wojski — Maryanna, z Miecznika siostra, zmarła jednakże bezpotomnie... chociaż wiana jéj nie zwróciliście...
— Nie o to idzie — mówił Kruk, trącając lampeczką o lampkę Wojskiego — nie była znowu Kru-