cu znaleziona, czy inny jaki tajemniczy powód obudził powszednią wesołość; to pewna, że wszyscy byli w jak najlepszych humorach, swobodniejsi, uradowani.
Panna Justyna jeszcze pilniejszém okiem patrzała na Marka.
Wojewoda inaczéj go konsyderował: zdawało się, jakby przez zaszczebiotanie to, o jeden stopień wyżéj postąpił.
Marek nie umiał sobie dobrze tego wytłómaczyć, ale czuł, że zyskał wiele u wszystkich. Hrabia uczynił mu nazajutrz uwagę, że należałoby przyjąć i strój europejski, na co Hińcza odpowiedzieć na razie nie potrafił.
Gdy po dniach kilku objawił podróżny małą chętkę wydobycia się z Trzcinnéj, gdzie pan Marek nudzić się już zaczynał, wojewoda wręcz się temu sprzeciwił, położył veto i żądał, aby pozostał aż do jego wyjazdu do Warszawy.
W obejściu się z panem Hińczą było w istocie coś tajemniczego, czego on dobrze zrozumieć nie mógł. Ułatwiano mu szczególniéj długie rozmowy z panną Justyną, których świadkami była tylko głuchoniema karlica i dwa pieski.
Hrabianka w tém towarzystwie chodziła po ogrodzie, zagajała rozprawy w różnych przedmio-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przygody pana Marka Hińczy.djvu/279
Ta strona została uwierzytelniona.