że nazajutrz rano Łowczy miał do Rogowa privatissime ruszyć, a poseł do Wężowna; poczém, odprawiwszy co mu zleconém było, powinien był Hińczę dogonić na drodze zwanéj Postójna, gdzie ten zatrzymać się obiecywał.
Nazajutrz, mimo że się na obrzydliwą słotę zaciągnęło, Łowczy z wielkiém swojego dworu podziwieniem, wstawszy rano o trzeciéj, do drogi natychmiast sposobić się przykazał, a o piątéj uciekał po błocie, jakby go kto gonił.
Kruk dopiero po ósméj stawił się w Wężownie i zaraz prosił o posłuchanie pani Kocowéj, które téż otrzymał.
Pisała listy siedząc w dezabilku, nad stołem, gdy wszedł Kruk: pokłonił się, podaną rękę ucałował i list wraz z pierścieniem wręczył.
Starościna popatrzała nań uśmiechając się, list przebiegła oczyma prędko, pierścień zaraz, jakby jéj było pilno, włożyła na palec i odwróciwszy się do posła, rzekła z pustym śmiechem:
— A cóż? zląkł się i drapnął!... ha, ha! ale mi sto tysięcy zapłaci. Dziwi mnie, że w liście o tém żadnéj nie czyni wzmianki: przypomnij mu to jegomość, bo ja nie daruję: intercyzy nie dla śmiechu piszę.
Kruk, który się cale innego spodziewał przyjęcia, osłupiał. Myślał, że jéjmość krzyknie, po-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przygody pana Marka Hińczy.djvu/315
Ta strona została uwierzytelniona.