ostrożność w unikaniu drobnych życia mętów i kwasów, posuwał do najwyższego stopnia. Dlatego naprzykład, znając naturę ludzką do nadużyć skłonną, nigdy do domu nie powracał z podróży niespodzianie i nagle: oznajmił wprzódy, ażeby ludzie czas mieli znaleźć się na stanowiskach, powytrzeźwiać i zakazane czynności lub sprzęty pochować. Tym sposobem był pewien że go nigdy w domu niemiła niespodzianka nie spotka. Jakoż i tym razem przodem pchnął wóz z popasu do Rogowa, a jadący na nim dworski i kuchta nie mieli nic pilniejszego, przybywszy do domu, nad opowiedzenie przygody młodego Hińczy, którego wiózł z sobą dziedzic.
Można sobie wyobrazić, jakie wrażenie to zrobiło na całym dworze, począwszy od panny Dydyny, aż do marszałka i niższéj hierarchii. Jedni obawiali się nowego faworyta, który mógł im odkraść łaskę pańską; drudzy przepowiadali mu, że po kilku tygodniach, na furze do miasteczka, obyczajem starym, odprawiony zostanie. Tymczasem ciekawość była wielka. Zwykle gdy oznajmiono o powrocie dziedzica, cały dwór zbierał się w wielkiéj sali na prawo od sieni, która służyła za jadalną, aby go na wstępie powitać. Łowczy stante pede, często nie zrzuciwszy delii przesłuchiwał
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przygody pana Marka Hińczy.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.