Tak mu serdecznie chłopca żal było! Da on sobie rady, czy nie? niedoświadczony i zarozumiały; puścił go tak, samopas. Ale nie!
Zadzwonił, wszedł chłopak na dyżurze siedzący.
— Zawołać mi pana Kruka!
Nie mówiliśmy o Kruku, gdyż ten nie więcéj jak dwa lata bawił dopiéro w Rogowie i osiadł na rezydencyi insperate. Kruk ten, w istocie niejaki Krukowski, herbu Ślepowron, z ziemi Łomżyńskiéj, zwał się jeszcze inaczéj Glinką; gdyż nazwisko, pierwsza rodzina miała od wsi Kruki, w któréj od wieków siedziała. Był to szlachcic nawet majętny, ale z defektem takim, że nigdy w domu siedzieć nie mógł i nie lubił. Syna, zawczasu ożeniwszy, oddawszy mu co miał, sam wywędrował, od dworu do dworu, po panach braci jeżdżąc.
Spokój i cisza obmierzły mu były, nudził się, a coraz nowego potrzebował. Że u Łowczego pozostał, niby jako rezydent, cudem jakimś to było. Ale tu trzymał na jego owsie, swoje cztery korne i dwóch ludzi; robił wycieczki, polował; kłócił się z nim co dzień przy warcabach; co trzy dni go żegnał: potém przy śniadaniu i kieliszku wódki, godzili się, ściskali, zaczynali obydwa myśliwskie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przygody pana Marka Hińczy.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.