Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

temu iż ręka wasza, panie Sylwanie... całkiem do jego pisma podobną... Przeczytaj go... ciekawy bardzo... śmiałam się nad nim i płakałam...
Sylwan w istocie począł list Hermana czytać i zadumał się nad nim: w sarkazmach i ironii jego było wiele smutku... Przypomniał sobie, że dosyć go dawno nie widział, i nie wiedział co się z nim dzieje...
— Ze wszystkich listów, których mogłabym stworzyć zbiór dosyć ciekawy — rzekła — jest to może najdziwniejszy. Gdyby on nie był takim wielkim panem, a ja tak biedną dziewczyną, powiedziałabym, że jak ja jest nieszczęśliwy... lub... lub — dodała, lepszy aktor odemnie...
Ze smutkiem pożegnali się z sobą, ale Viola poufalszą, śmielszą się czuła teraz, jakby z tego stosunku spadły ciążące na nim kajdany...
— Więc, rzekła rozstając się — ona tu jest, pokażcie mi tę Hannę! niech ja jéj twarz zobaczę!... ja ją kocham... choć ona nigdy mi nie odda mojéj miłości dla siebie...
Wyszedłszy od Violi, Sylwan prosto udał się do brata którego spodziewał się zastać o téj godzinie. Znalazł go w istocie, ale w łóżku, Herman był chory a bardziéj roznerwowany i kapryśny.
Mieszkanie Hermana doskonałym było jego charakteru komentarzem. Z wielkim przepychem urządzony pokój sypialny, dywanami wysłana podłoga, łóżko z kotarą jedwabną, portiery z gobelinów, meble naśladowane ze starych, tysiące fraszek bły-