Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zapomnisz!!
Herman począł coś nucić.
— Słuchajno, dodał zaraz, wyparłeś mi się, że się nie kochasz w Violi, wierzę, choć jestem pewny, że jeśli nie ty w niéj, ona się w tobie kochała... a teraz powiedz prawdę — nie kochałeś się w pannie Hannie?
Sylwan zaczerwienił się i zamilkł.
— Nie miałbym się czego wstydzić, rzekł po chwili — ale wyznań takich nie wymaga się nigdy.
— Nie nalegam, rzekł Herman, muszę cię jednak posądzać o to... Kocham cię doprawdy, mój Sylwanie, bo w tobie widzę człowieka, muszę ci więc powiedzieć nawzajem, że tobie starają się kochane świętoszki uszyć buty, posądzając o miłość dla panny Hanny. Tak bogata partya nie może być dla nich obojętną — chcieliby ją wydać za kogo ze swoich — podejrzewają coś, że musisz im być przeszkodą — strzeż się.
— Cóż oni mi zrobić mogą?
— Oszkalują naprzód.
— Zdaje mi się que c’est chose faite — a potém?
Herman zdawał się niechcieć powiedzieć wszystkiego, czego się domyślał i o czem wiedział.
— Potém — przebąknął — mogą się ztąd starać ciebie pozbyć.
— To by im przyszło łatwo odezwał się obojętnie Sylwan. Ale, niewieszże kogo pannie Hannie przeznaczają.
— Między innemi, mnie! rzekł śmiejąc się Her-