Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

man, ale ja nie będę dla ciebie niebezpiecznym rywalem. Panna Hanna jest dla mnie za poważna. Po za mną stoją szeregiem wszyscy pobożni a goli kawalerowie, należący do bractwa.
— Ja ci to tylko powiem — odezwał się Sylwan, że panna Hanna mimo poszanowania dla babki i ojca wydać się nieda, przeciwko woli.
— A nie obawiasz się ich wpływu na nią? zapytał Herman...
— Ja się w ogóle mało czego na świecie obawiam, bo na wszystko jestem przygotowany — odezwał się Sylwan.
— W obozie poruszenie wielkie, mówił Herman śmiejąc się — l’arrière ban, nieruchome matedory, rezerwy zreumatyzowane, dostojników, którzy się nigdy nie ruszają, powołano dla zawojowania starościnéj. Zdaje mi się, że i na pana Aleksandra... przygotowano trufle i bażanty, by przez żołądek wkraść się do jego serca...
Sylwan ruszył ramionami i przeszedł się po pokoju...
— Gdybyś był bardzo poczciwym bratem, rzekł, a chciał biednéj pannie Hannie oszczędzić wiele przykrości — mógłbyś... mógłbyś troche — tak — grać rolę pretendenta, aby ją od innych zasłonić... Przecież to rola ani przykra, ani upokarzająca, ani zakazana... ja i ona bylibyśmy ci wdzięczni. W ten sposób zyskalibyśmy na czasie...