się nie da. Daremne będą twoje zabiegi... Nazwałeś to miłością — dodał — jabym temu dał imię fantazyi tylko... Ty jeszcze nie umiesz kochać, i wątpię, żebyś już kiedy potrafił.
— Dla czego? podchwycił Herman.
— Dla tego, że jak cała młodzież dzisiejsza, puszczona swobodnie, nie hamowana w niczém — mało masz poszanowania dla kobiety. Ona dla ciebie będzie ideałem kształtów, wdzięku... ową wisienką do zjedzenia o któréj wspominałeś, nigdy złotoskrzydłym aniołem, w któregobyś serce uwierzył i chciał z nim życie podzielić...
— Viola jest z pewnością więcéj warta nad pospolite dziewczęta... a ty jéj ocenić nie potrafisz...
— To dobre! a zkądże ty znowu tak doskonale znasz ją, jéj przeszłość, cnoty, serce i idealne złote skrzydła? zawołał Herman...
— Ja? rzekł Sylwan. Nie będę ci się zapierał tego, lubię teatr, znam kilku artystów, w ich towarzystwie poznałem ją, zbliżyłem się bez najmniejszéj pretensyi ani podobania się, ani bałamucenia jéj i siebie... i — spuszczając głowę dokończył Sylwan... poznałem ją bliżéj, a poznanie to wzbudziło dla niéj szacunek...
Herman się rozśmiał.
— Ty ze swoją powagą i wiarą jesteś zabawny! Ależ mnie opowiadano historyę o niéj! To porządny kopciuszek, ale wcale nie tak naiwny, jak ty go sobie wyobrażasz! Ho! ho!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.