Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.
XIII.

Nazajutrz nie mógł wytrzymać Dołęga, ażeby nie pójść na zwiady po mieście — oburzony był tém, iż się działy rzeczy, o których on nie wiedział. Zagrażało jego dobréj sławie, odbierano mu chleb, bo cóżby robił, z czémby po domach chodził, jakby się wcisnąć, gdzie mu potrzeba, potrafił, gdyby nie miał koszyczka nowin i skandalików na plecach.
Zaręczyny potajemne pana Aleksandra nie dziwiły go tak bardzo... oddawna bowiem przyznawał się do słabości dla wdowy — ale Lubicz, co znaczyło to kompromitowanie się staréj hrabinéj... Dołęga nazajutrz rano wiedział już, że pojechał w karecie z nią do jéj domu, że tam ją odprowadził do salonu, i że około trzech kwadransów bawił jeszcze...
Niespokojny spotkawszy Paprzycę wsypał mu na ucho całą wczorajszą historye hrabinéj, będąc pewny, że go niezmiernie zadziwi. Paprzyca ani drgnął, silnie tylko bardzo ścisnął mu rękę i rzekł.
— Cicho! cicho!... jesteś więc nie wtajemniczony! Mój Boże to są rzeczy ułożone! Prałat miał polecenie hrabinę przygotować... Na tego Hermana racho-