Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/174

Ta strona została uwierzytelniona.

obawia być moim ojczymem, bo może być pewnym, que je lui ferai la vie dure.
Począł potém rozpytywać Sylwana co on robił.. i czy widział Violę... Ten zbył go niewyraźném omówieniem...
— To dziwna rzecz — rzekł po chwili — widziałem ją znowu w teatrze, parę dni temu i znalazłem bardzo zmienioną... Schudła — zbladła... Kaszlała nawet na scenie — a — czego sobie wytłómaczyć nie umiem — wydała mi się... pospolitszą... Ruchy miała mniéj wdzięczne... Zawsze w niéj jest urok ten, który wywiera smutek, zachwycającą jest i teraz... ale inną...
Sylwan nie odpowiedział nic na to — rozstali się ściśnięciem ręki — Herman przyznał mu się do tego, że wieczorem znowu postanowił być u starościnéj.
Lelia, która baczne zwracała oko na ten osobliwszy stosunek, nie znajdowała dotąd zmiany w Hannie innéj nad te, że się dosyć sympatycznie wyrażała o Hermanie... Nie czyniła jéj z tego wymówek... patrzała i milczała... smutno jéj było jednak. Kobieta czuła może lepiéj niebezpieczeństwo... Niekiedy gorzka myśl jéj przychodziła. — A nuż Hanny miłość dla Sylwana osłabnie — może się jéj Herman z ogłady i dowcipu podoba?... w cóż wówczas obróci się ofiara jéj dla brata?
Mimo tajenia się z tém, Lelia w istocie spełniła dla niego akt poświęcenia, podając rękę Olesiowi, z którym wyżyć mogła ale nigdy być szczęśliwą...