Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/211

Ta strona została uwierzytelniona.

dzielać będziesz... że mu się staniesz przewodnikiem... podporą.
— Byle raz pozbył się uprzedzeń swych przeciw mnie, które — zresztą — dodał Lubicz, w początkach są naturalne.
— Ale te chłody i kwasy przejdą? rzekła hrabina, Handzia byłaby dla niego śliczną partyą...
— Staraliśmy się wszelkiemi środkami zbliżyć ich a pana Sylwana usunąć... Un democrate forcené de la pire espèce... Niechże Bóg broni by mu się taka fortuna comme moyen d’action dostać miała w ręce... Dom, wpływ! Panna Hanna miała nieco głowę przewróconą... Herman także.
— A! nie, starałam się w nim dobre wszczepić zasady — ale młodość, żywość, temperament...
— Hermanek już wié o mojém postanowieniu, dokończyła hrabina... już trochę się to przeburzyło w nim... il ne m’en veut plus! Mam nadzieję, że i jego przyszła będzie raisonable... a... ja po wielu i długich cierpieniach odetchnę na łonie przyjaźni i familii.
Spojrzała czule na Lubicza, który jéj białą rękę ucałował.
— Wierz... pani...
— No cóż już ta pani i te tytuły... cicho przerwała hrabina... mam imię Pauliny, nazywaj mnie po imieniu... twoją... twoją Polką...
Wyrazom tym czułym towarzyszyło westchnie-