Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

mu i nie bez pretensyi do elegancyi a wdzięku, pan Aleksander Junosza, chodząc, przeglądał się niekiedy w zwierciadłach, włosy poprawiał, suknie pociągał, niespokojny był widocznie, jak się tego dnia wydawać będzie. A wydawał się świeżo, może do zbytku różowo tylko, i choć zmęczony, chodził młodzieńczemi krokami, i gdyby nie zaokrąglenie, z daleka można go było wziąć za trzydziestoletniego kawalera. Był jednak wdowcem oddawna... a metryka świadczyła, iż zbliżał się do fatalnego kresu pięćdziesiątówki. Jeszcze go nie dościgł, ale już wzdychał nad okrucieństwem czasu, który zbiegł tak nielitościwie.
Około oczu występowały już zarysy zmarszczków, około ust częsty uśmiech popisał drogi którędy się ślizgał — na czole nie myśl ale znużenie pokreśliło pasy niepotrzebne... Wszystko to krasił rumieniec, a junacki wąsik podkręcony do góry, nastrzępiony był z młodzieńczą fantazyą. Ten pozór młodości i miły a przyjacielski charakter były przyczyną, że pana Aleksandra Junoszę do dziś dnia nazywano — Olesiem. Chodził pod tém imieniem... u znajomych i nieznajomych, pieszczotliwy przydomek stał za charakterystykę... Kochano Olesia, bo był dobrym koleżką do wszystkiego i nie pedant wcale, nikt go jednak nie brał na seryo. Sam z siebie majętny, Oleś ożeniwszy się ze starościanką M... nabył znaczniejszego jeszcze majątku, a po najdłuższém życiu pani starościnéj, teści swéj, miał nadzieję dla jedy-