Herman zdawał się wskrzeszony do nowego życia... nudy, na które cierpiał znikły bez śladu, humor powrócił... lenistwo go opuściło. Jedna jakaś iskra, która padła na ten palny materyał roznieciła w nim płomień. Co było tą iskrą — trudno było odgadnąć! Sylwana słowo? litość nad nim? ciekawość bliższego poznania Hanny? ukąszenie przez Lubicza? fantazya dla Violi? może wszystko to razem — dosyć, że Herman od kilkunastu dni był zupełnie zmieniony. Sarkastyczna tylko werwa pozostała w nim dawna, jeśli się jeszcze w nim nie powiększyła.
Gdy Sylwan się coraz bardziéj w sobie zamykał i mimo energii charakteru odsuwał od ludzi, myślał odosobnić i wyrzec stosunków, — Herman rzucił się w walkę i płomień z młodzieńczą chciwością wrażeń...
Nikt przecie z najbliższych wytłómaczyć go sobie nie umiał: czego on właściwie pragnął, do czego on dążył? Sam on obecnéj chwili był panem, a pierw-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/240
Ta strona została uwierzytelniona.
XVIII.