Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/275

Ta strona została uwierzytelniona.

obrzydła ta Lelia... Wszak potrafiła Hannę wyswatać temu spiskowcowi, radykałowi, rewolucyoniście... Sylwanowi, godnemu braciszkowi swemu! A jak to cicho, ostrożnie, zręcznie poprowadzili! jak ojca uwikłali... jak starościnę poczciwą, zacną staruszkę annihilowali! jak oni to umieli cichaczem, ślicznie wykonać! A! prawdziwie żeśmy się do nich nie umywali... Cha! cha! cha! I Hermana jak sobie pozyskać umieli podstawiwszy mu aktorkę... Co to za stek brudów! I tego poczciwego naszego Lubicza, już po zaręczynach, jak potrafili odsadzić...
Dołęga słuchał ciągle, opatrując zęby i uwalniając je od resztek obiadu...
— Prawda, że wszystko to bardzo zręcznie się im udało — rzekł spluwając, ale — à la guerre comme à la guerre, cóż tu z tém począć!
— Taki majątek jak panuy Hanny! taki drugi po hrabinie — patrzajże, to wszystko oni obrócą do swych celów... I ten poczciwy Lubicz! co on teraz wart... bez grosza przy duszy?... Rachowaliśmy, że gdyby był się z hrabiną ożenił... mógł nam być bardzo użytecznym.
— No, ale przyznacie — odezwał się Dołęga — że ten jego romans z tą Niemką...
— Proszęż cię, z takiego głupstwa robić wielkie rzeczy! któż w życiu będąc młodym nie dopuścił się podobnego grzechu?
— Zapewne — rzekł Dołęga...
— A ten Herman! wiesz? — dodał Paprzyca pod-