wieczory, w które przyjmowała znajomych... w inne dni schodziło się mniejsze kółko poufałych przyjaciół domu na małego wiseczka, bez którego żyć nie mogła.
Wedle przepisów Herman obowiązany był stawić się na dzień dobry do śniadania, potém na obiad jeśliby się od niego nie uwolnił z rana o tem oznajmując — nareszcie wieczorem powinien assystować matce. Bardzo jednak często pod różnemi pozorami wyłamywał się z tego, a choć hrabina niepokoiła się, gniewała, posyłała, umiał ją potém uściskami i całusami przebłagać...
Mieszkanie Hermana przytykało do apartamentów hrabiny, ale było od nich zabarykadowane szafą, gdyż u niego zbierało się czasem tak szumne i wrzaskliwe towarzystwo, że przez wszystkie salony aż na drugi koniec domu słychać je było.
Od mentorów i guwernerów uwolnił się młodzieniec oddawna, nadzór zaś pieczołowitéj matki ograniczał się na posyłaniu, dowiadywaniu się o niego, westchnieniach, gderaniu i całusach. Herman robił co chciał, a pieniędzy brał ile tylko mu się wziąć udało...
Przy hrabinie bawiła daleka jéj kuzynka, panna Złocińska, mająca lat około trzydziestu, niegdyś bardzo ładna, dziś jeszcze wcale przystojna... przez którą Herman, gdy sam nie mógł zręcznie wyrobić co u matki, umiał sobie przygotować drogi i wyzyskać co zamarzył. Panna Złocińska miała słabość
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.