Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.

Lubicza przyjmowano w najpierwszych salonach na mocy głoszonych przezeń zasad zachowawczych, niezmiernéj jego religijności aż do fanatyzmu posuniętéj i bezwzględnego zaprzedania się w poddaństwo stronnictwa, o którego protekcyę się ubiegał.
Z ubogiego chłopca, podejrzanego szlachectwa, z pomocą kilku śmiałych wystąpień i łatwéj szermierki językowéj, w któréj sensu wiele nie było, ale blagi podostatkiem, Lubicz dostał się do salonów arystokratycznych, i uważany był za obrońcę prawdy, na którego można już było rachować. Popierano go silnie i obiecywano mu wiele, nie zważając na to, że życie jego prywatne wiele zostawiało do życzenia. Lubicz był namiętnym graczem, pokątnym wielbicielem płci pięknéj, do hulanki stawał chętnie, gotów był weksel sfałszować, ale nazajutz szedł na summę i widziano go w pierwszéj ławce na nieszporach... W potrzebie podpisałby artykuł do gazety choćby najbrzydszy. W towarzystwie był to człek przyjemny, z ogromną przytomnością umysłu, z heroiczną blagą i kłamstwem tak łatwém i zręczném, jakby go nic a nic nie kosztowało.
Nikt tendencyjnych potwarzy na przeciwników nie roznosił zręczniéj, nie rozsypywał na dobre grunta gdzie najlepiéj rosnąć mogły... nie zaostrzał i nie zatruwał z większym kunsztem nad niego... Starzy wodzowie ściskali go ze łzami jak ukochaną dziecinę wielkich nadziei...
Lubicz nie był bardzo ładny, ale spryt nadawał