wany, acz gardłował za jego zasadami, nie zupełnie tak był pewnym i nie zawsze tak gorliwym. W innych towarzystwach wdziewał przekonania mniéj wybitne i stawał na jakiéjś linii pośredniéj, — a czasem, mówiono, że śmiał się przeciw niektórym osobistościom za daleko rzeczy posuwającym, odzywać; lubił popularność i to go gubiło. Gdy szala opinii przechyla się na stronę przeciwną, Kuczaba utrzymywał, że właśnie te zawsze przekonania głosił które zwyciężały; gdy zwrot nowy nastąpił, nikt krzykliwiéj nie twierdził nad niego, że doń pomagał i dlań tylko pracował.
— Nigdy mnie ludzie nie rozumieją, — mówił gdy go obwiniano. Zdaje się, że on sam siebie nie rozumiał też nigdy. Wielka obawa zdepopularyzowania się pchała go ciągle z jednego miejsca na drugie... zawsze tak aby na pierwsze mógł wrócić. W stosunkach z ludźmi posłuszny był swojemu systemowi, ze wszystkiemi dobrze, nieźle, znośnie, tak żeby w przypadku mógł nagle stać się dla nich serdecznym. Wymowny, obfity w słowa, nie zawsze jasny, ale zawsze krzykliwy — słynął Kuczaba z téj łatwości prawienia i mało było posiedzeń, obiadów, zgromadzeń na którychby głosu me zebierał.
Uśmiechnięty do wszystkich, przyjaciel każdego serdeczny, miał ten talent, że od czynnego okazania swych uczuć zawsze się uwolnić potrafił.
Wejście jego do salonu szmerem przyjemnym dla jego serca powitane zostało.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.