Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dalipan! tyś bardzo odważny człowiek, rzekł w końcu... z twojém wyznaniem wiary... wiekuiście musisz być prześladowany, na indeksie. Ja — mój Sylwku — wolę w te rzeczy się nie wdawać... Gdy kto porządek i społeczność ratuje siedząc na kanapie, a mówi obrazowo jak Lubicz... poklaskuję — gdy kto głosi braterstwo ludu... admiruję... gdy kto staje w obronie wiary unoszę się.. gdy fatalizm gnębi... podziwiam... ale mi to wszystko jedno... bylem się nie nudził.
— Tak młody! tak młody! — przerwała Lelia — i już takim jesteś sceptykiem.
— No, że też sceptykiem! zaśmiał się Herman: tobym choć wątpliwego coś miał tu — uderzył się w piersi — ale ja jestem... indyfferentem...
Paprzyca powiada, że kraj może być zbawiony przez pieniądze tylko; ja... już dziś całą wartość życia przywiązuję do użycia.
— Pfe! to szkaradnie! zrywając się z miejsca — przerwała Lelia... Co za świat! co za ludzie! Któż cię wychował, mój bracie?
— Najświątobliwsi księża jezuici — rzekł Herman spokojnie, — potém mamine pieszczoty serdeczne, dużo pieniędzy... i — ot... XIX wieku powietrze!
— Żal mi cię!
Sylwan się zbliżył do brata i ujął go w ramiona z uczuciem wielkiém...
— Kochany Hermanie, zawołał: tybyś mnie doprawdy nawet z jezuitami pojednał — tak z całą swą