Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/102

Ta strona została skorygowana.

starzy i młodzi, przekonali się, że ani Szmul, ani ks. wikary nic a nic nie przesadzili, że panna naprawdę cudownie była piękna. Nie była to jednak piękność mogąca tu uczynić wrażenie, strzelająca oczyma, wyzywająca hołdy, panosząca się sobą; — coś surowego i odstręczającego niemal miała w sobie. Mimo skromność stroju, dostrzeżono, że miała nader wytworne drobne fraszki przy sobie, parasolik w kość słoniową oprawny, książkę do nabożeństwa w aksamitnych okładkach i t. p. Obecni w kościele, z powodu ciekawości oglądania panny Cecylji, nagrzeszyli dnia tego nienazbyt uważnem nabożeństwem.
Gdy panie miały wychodzić, na drodze stanęły całe szeregi, a ten i ów zamierzał zatrzymać nawet starościnę, aby mieć powód zbliżenia się do ślicznej panny. Wszyscy się jednak zawiedli w tej rachubie, bo po nabożeństwie wypadła tego dnia procesja po kościele, a panna Cecylja, dla uniknienia natłoku, zaproponowała babce wysunięcie się przez zakrystję. Znikły więc prawie niepostrzeżone i mogły spokojnie boczną furtką wyjść na ulicę. Chłopcy im tylko nie towarzyszyli, znalazłszy dużo dobrych znajomych i wesołą rozmowę na cmentarzu najprzód, a potem w restauracji, gdzie jeszcze zaciągnąć się dali aż do obiadu.
Wszyscy w mieście zgodni byli w uwielbieniu piękności wnuczki starościny. Niektórzy utrzymywali, iż nigdy w świecie spodziewać się nie było można, żeby tak cudownie rozkwitła. Młodzież wszakże ze smutkiem poczuła odrazu, że przystęp do tej piękności będzie nadzwyczaj trudny i tysiąc razy ceremonjalniejszy, niż do innych panien w sąsiedztwie, nawet do bogatej jedynaczki, panny Hanny Sławczyńskiej.
Państwo Sławczyńscy oboje z nią razem byli i siedzieli naprzeciw w pierwszej ławie. Ciekawa pani i panna Hanna byłyby się, pod pozorem dawnych stosunków, zbliżyły pewnie do starościny i Cecylji, lecz Sławczyński, tyran domowy, przewidziawszy to,