Salka miała trzy duże okna, z których jedno okiennicą wewnątrz było zamknięte, i przedstawiała smutny widok mieszkalnej ruiny. Ściany jej, niegdyś starannie przyozdobione gipsaturami wyzłacanemi, z których pozłota dawno się starła, w wielu miejscach były popękane. Tynk poodlatywał z nich kawałkami. W rogu jednym od zaciekania powstała plama i cegła obnażona wyglądała bezwstydnie szparą przez wodę wymytą. Szara barwa dawniejsza stała się plamista i nierówna. W środku sufitu hak, na którym niegdyś zawieszony być musiał świecznik, obnażony, zardzewiały, miał tylko resztki jakichś strzępków na sobie. Przy jednej ze ścian komin, niegdyś marmurowy, obity i zmatowany, zamurowany był na głucho; zastawiono go parawanikiem, oklejonym wybladłym żółtym papierem, na którym kilka papug świeciło jeszcze; po innem ptactwie plamy tylko pozostały, a z kilku dziur wisiał papier wybity, którego nikt nie pomyślał załatać. Nad kominem było zwierciadło, dziś strzaskane i bez blasku; nie odbijało ono nic już, oprócz widma szarego okna. W środku stary zegar, z kolumienkami alabastrowemi i zaśniedziałym bronzem, postradał połowę swych ozdób i stał przechylony, jakby wkrótce miał runąć. Obok niego leżały rupiecie, których naturę trudno rozpoznać było — stał prosty lichtarz mosiężny z kawałkiem świecy łojowej i szczypcami i próżna butelka zielona. Wszędzie dokoła widać było toż samo opustoszenie i ubóstwo. Dwoje drzwi, niegdyś biało lakierowanych, potem pomalowanych klejowo, nie domykało się szczelnie; klamki były widocznie nowsze i niezgrabne. Przy jednej ścianie stała stara, wysiedziana kanapka, spłowiała, wygnieciona, przed nią stolik na cienkich nóżkach, którego bronzy gdzie niegdzie oderwane wisiały. W kątku, na poobłupywanej, marmoryzowanej kolumnie, widać było wazon alabastrowy potłuczony, który kleić próbowano; zeschły bukiet odwieczny wisiał z niego trupiemi gałązkami, na których pająki
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/12
Ta strona została skorygowana.