Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/150

Ta strona została skorygowana.

Posłuszna starościna pocałowała go w głowę, błogosławiąc i oblewając łzami, wstała i zrezygnowana dała się nazad prowadzić. Krótki ten przeciąg czasu tak ją jednak osłabił, iż zaledwie do salonu swego doprowadzona, w krześle osunęła się i niemal omdlała. Cesia i Piotruska zajęły się trzeźwieniem, cuceniem, a klucznica, wierząca w wielką potęgę kawy, zmusiła staruszkę do wypicia jej kilku kropel. Ksiądz Kulebiaka musiał śpieszyć do domu.
Tak rozpoczął się ten dzień fatalny dla dworu w Zawiechowie, który miał za sobą wiele i różnych następstw pociągnąć. Julek, który pozostał przy bracie, nie chcąc go odstąpić na chwilę, tak dalece nie był wtajemniczony w całą tę nieszczęśliwą sprawę, że wiedząc o miłości Henryka i o jego wycieczkach ku Błotkowu, wcale się nie domyślał, jak daleko zaszły stosunki. Henryk mu dopiero teraz szepnął, nieporządnie opowiadając, jak się to stało.
W istocie wina jego mniejsza może była, niż się na oko zdawało. Matka, de domo Motowidłowska, nie chciała na żaden sposób wydać córki za Mazurowicza, do którego, choć był bogaty, krewni jacyś w kapotach, a nawet w siermięgach, jak słychać było, przyjeżdżali. Henryś bardzo się pannie podobał, a panna była płocha i oprócz niego podobało się jej wielu. Ojciec bronił Horyszkowi przystępu do domu, ale matka ułatwiała widzenia się z córką i opiekowała się tym romansem. Ona to poddała myśl wykradzenia, a Henryk nie wątpił, iż dobry, kochający ich ksiądz Kulebiaka da się do ślubu namówić. We dworze błotkowskim ścierały się ze sobą wpływy pani i pana; ona i on mieli swych zauszników i szpiegów. Pomimo największego starania o utajenie przygotowań, w chwili prawie gdy Henryk pannę z domu przez ogród wyprowadzał, ludzie podpatrzyli to i panu donieśli. Mazurowicz tego wieczora nocował właśnie we dworze. Stary, rozwścieczony, kazał mu jechać ze sobą i w pogoń się rzucili, gdy tylko konie za-