Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/151

Ta strona została skorygowana.

prząc zdołano. Widzieliśmy tragiczny koniec tego wypadku. Skutków jego niepodobna było obrachować.
Nazajutrz, przez ludzi z probostwa i z miasteczka, przez zakrystjana, którego zaprowadzono na piwo, w miasteczku wiedziano wszystko. Nie mogło się to utaić i dlatego, że odebrawszy córkę, stary Sławczyński, który się uczuł słabym z gniewu, potrzebował wypocząć. Zajechał więc, wprawdzie nie do Szmula, gdzie się najwięcej osób zbierało, tylko do Mortchela dziegciarza... ale i tu ludzie rozbębnili całą historję i dostrzeżono płaczącą pannę, słyszano gniewne wykrzykiwania Sławczyńskiego.
Sądy ludzkie różne były, więcej się jednak litowano nad Henrykiem, niż nad ojcem i Mazurowiczem, który przyjaciół nie miał. Śmiano się i zakładano, czy narzeczony kradzioną pannę porzuci, czy się z nią ożeni — czy panna Hanna oprze się zaślubinom, czy na nie zezwoli. Mała mieścina, której pokarm tak osolony i pieprzny rzadko się przytrafiał, przez cały dzień uspokoić się nie mogła. Na rynku stawali ludzie kupkami i niestworzone prawili rzeczy. Utrzymywali niektórzy, iż Henryk był tak niebezpiecznie postrzelony, że wyżyć nie może; iż babka, dowiedziawszy się o tem, mocno na zdrowiu zapadła; że miłość ta zapewne dwie weźmie ofiary. Najmniej zdawało się to obchodzić starego Sławczyńskiego, który tak pragnął zemsty, iż gotówby był pałac w Zawiechowie na cztery rogi podpalić i wszystkich jego mieszkańców razem z nim z dymem puścić.
— Paskudne gniazdo! — wołał. — Bodaj do nogi wyginęli!
Doktór Hordziszewski, choć, jak mówiliśmy, nie miał dla biednej rodziny szczególnego nabożeństwa, dał dowód nadzwyczajnej gorliwości. Przyszedł zaraz zrana opatrzyć znowu chorego. Przy łóżku jego zastał pannę Cecylję. Pierwszy to raz widział ją po latach wielu. Miała czas odzyskać przytomność, pano-